Warszawa 1939. Normalne życie nastoletniego Bożka, chłopaka tuż przed małą maturą.
Szkoła, dom, pierwsza miłość. I właściwie nic nie wskazuje, że to mogłoby się skończyć. A potem przychodzi wrzesień. Gwarna kamienica przy Nalewkach obserwuje pierwsze nadlatujące samoloty, dyżurni na dachach informują o niebezpieczeństwach.
Powstaje komitet mieszkańców. W domu nie ma wody, trzeba biegać z kanką, daleko, a po chleb stać w godzinnych kolejkach. Niby było wiadomo, że wojna, ale jakoś przed snem każdy myślał, że przecież to nieracjonalne, że to nie ma sensu, że się nie wydarzy… a jednak weszli. Poczucie wstrząsu, rozpaczy, przerażenia, ale też nadziei, że to tylko na chwilę, że zaraz wygramy, że alianci…
A czas nieubłaganie prze jak niemiecka armia, nadzieja powoli się ulatnia, pierwsze oddziały wchodzą do miasta, trzeba się poddać…
Co będzie dalej? Jakoś się wszystko ułoży, jak w poprzednich wojnach, przecież to nie barbarzyńcy…
Czy umiemy to sobie wyobrazić, te pierwsze dni… pierwsze zdumienie, strach, co dalej, czy opór czy pogodzenie?
Starsi mówią swoje, a młodzi chcą walczyć, nie poddawać się, bo mają po 16 lat…
Ciekawe, jak każdy z nas zachowałby się dziś…