Podpułkownik Bolesław Ziemiański wszystko poświęcił służbie Ojczyźnie. Zaczął jako nastoletni chłopak, w wieku 16 lat biorąc udział w walkach o Przemyśl, gdzie się urodził, i Lwów. Później zaangażował się w pracę wywiadowczą w Wilnie, a po przeniesieniu do Warszawy został aniołem stróżem Józefa Piłsudskiego. Było to zadanie niełatwe, bo Marszałek ochrony bardzo nie lubił i często w ostatniej chwili decydował się na wyjście poza Belweder, a Ziemiański dwoił się i troił, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Musiał mieć oko na całe otoczenie Piłsudskiego, szybko więc dorobił się wielu wrogów, m.in. w osobie Edwarda Śmigłego-Rydza.
Po śmierci Piłsudskiego nie było już dla niego miejsca w Belwederze, zajął się więc wywiadem. Całą II wojnę światową spędził w Rumunii, gdzie internowano polskie władze i wojsko. Dzięki licznym kontaktom i przyjaźniom, umożliwił ucieczkę na Zachód wielu Polakom, zarówno wojskowym, jak i cywilom. Gdy inwigilacja jego osoby nasiliła się, zaczął posługiwać się panieńskim nazwiskiem żony i jako Mościbrodzki kontynuował działalność wywiadowczą.
W 1941 dalsze przebywanie w Rumunii stało się dla niego zbyt niebezpieczne, podjął decyzję o ucieczce przez Turcję. Nie zdążył Wytrwał na placówce wywiadowczej jeszcze dwa lata, po czym został aresztowany. W 1945 został uprowadzony do Polski, gdzie czekały go lata więzienia, tortur i prześladowań. A wszystko za to, że całe swoje życie poświęcił wolnej Polsce