Mahatma Gandhi (1869-1948) jedna z ikon XX wieku, ojciec założyciel niepodległych Indii, twórca idei walki bez użycia przemocy, obrony ludzi przed krzywdą i życzliwości dla człowieka (ahimsa), autor bardzo wielu książek, w tym najważniejszej, czyli właśnie Mojej autobiografii. Zwolennik wegetarianizmu, prostoty, egalitaryzmu, nawet najbiedniejszy hindus nie musiał się przy nim wstydzić swego ubóstwa. Umierał nieco zgorzkniały, gdyż nie udało mu się doprowadzić do zgody religijnej między hinduistami i muzułmanami, zginął zresztą zastrzelony przez skrajnego hinduistę 30 stycznia 1948 roku, ale nawet śmierć Mahatmy stała się w pewien sposób pozytywna, gdyż w kraju zapanowała tak wielka żałoba, że przynajmniej na jakiś czas połączyła naród.
Jak pisze Ija Lazari-Pawłowska w swojej biografii Mahatmy: koniec walki nie miał być początkiem nowych konfliktów nakazywał więc dbać o to, aby przeciwnik, nad którym odniesione zostało zwycięstwo, nie wyszedł z walki z poczuciem klęski, z nienawiścią i chęcią odwetu. Celem jego nie było złamanie przeciwnika, lecz jego zjednanie uważał to za jedyny sposób trwałej likwidacji antagonizmu. Czy w dzisiejszych czasach w wielu krajach postawa Gandhiego nie wydaje się naiwnością? Może i się wydaje, jednak pamiętajmy: Mahatma Gandhi wygrał nie tylko walkę o niepodległość Indii, ale też walkę o ludzką wolność i godność. I zawsze toczył tę walkę bez gwałtu, przemocy.